Strona:Robert Browning - Na balkonie.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

MAIRE. Szemus, Szemus —
Może twa dusza pomodlić się zdoła
Na przekór ustom twoim...

SZEMUS. Dwie korony
Pensów dwadzieścia.

MAIRE. Co to — jarzębina?

SZEMUS podnosi gałąź ze stołu.
Kołysał mi się na plecach, więc wziąłem
Gałąź jarząbczą, przywiązałam do niej
Zwierza — i takem go przyniósł.

MAIRE odbiera mu gałąź. Szemusie!
Chcesz spalić świętą gałąź jarzębiny,
Co moc uroczną ma przeciw złym duchom
I wszelkim zmorom? Ty nie wiesz, czem były
Te dwa puhacze, któreśmy widzieli.
Różne majaki mieszkają w tym lesie,
Mogące przybrać kształty, jakie tylko
Im się uwidzi, a myśmy tej nocy
Nie mieli mleka, aby dobre duchy
Zjednać dla siebie. A zasię Aleel,
Co miał rozmowę z samym wielkim Widem,
Same li dzisiaj przepowiada klęski.

(Kładzie gałąź jarzębiny na stołku.)

SZEMUS. Jabym wieczerzę swoją jadł z tym samym —
Widzisz — humorem, choćby przy kominku