Strona:Robert Browning - Na balkonie.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie usłyszycie już więcej jej błędnych,
Samotnych kroków, zostaniecie same
Wpośród głośnego boju archaniołów
Z hufcem szatanów.

(Wstaje, reszta klęczy, atoli na ziemi taka panuje ciemność, że nie można rozeznać ich kształtów.)

A ja, który płaczę,
Ja was przeklinam, ty, Czasie, ty, Zmiano!
Ty, Przeznaczenie! i żadnej nie żywię
Innej nadziei, prócz tej, abym wielkiej
Doczekał chwili, kiedy was na głowę
Strącą w bezdenne przepaście.

(Błyskawica, w ślad za nią grom.)

WIEŚNIACZKA. Niech klęknie,
Nim jego klątwa ściągnie nam na głowy
Łyski i gromy.

ALEEL.Anioły i czarty
Walczą w przestworach; to miecze śpiżowe
Tak o śpiżowe uderzają hełmy.

(Błyskawica, w ślad za nią grom.)

Szeroki oszczep, wyrzucon z rzemieńca,
Na wskroś tam przekłuł źrenicę Balora,
I ciemny zastęp rozpierzchł się, jęczący,
Jak ongi pierzchał z brzegów Moytury.

(Pochłaniająca wszystko ciemność.)