Strona:Roald Amundsen - Życie Eskimosów.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sób mają doskonały elastyczny trapez i rozpoczynają na nim swoje sztuki. Zdziwiłem się ogromnie, gdy zobaczyłem wykonywane przez nich z wielką sprawnością różne ćwiczenia, które znam z czasów dzieciństwa. Przyszła mi nawet chęć odświeżyć dawne wspomnienia i pokazać Eskimosom, co ja potrafię. Nie miałem jednak szczęścia. Nic nie pomogło, że niefortunne swoje występy tłumaczyłem brakiem odpowiedniego trapezu i tem, że jestem nieprzyzwyczajony do ich liny, — wywołały one ogólną wesołość, nietylko u Eskimosów, ale nawet u Katluny.
Do sztuk czarodziejskich nie jest im potrzebna wielka chata, mogą je pokazywać wszędzie. Zwykle sztuki te mają jakiś cel praktyczny, chodzi np. o zażegnanie choroby, albo o zapewnienie sobie dobrego połowu ryb i t. d. Pomimo dociekań, nie mogłem się dowiedzieć, jakie są obowiązki i przywileje czarodziejów, których jest kilka rodzajów. Byli więc wielcy czarodzieje, mali i zupełnie nieznaczni. Alleingan był wielkim czarodziejem, nawet największym tego szczepu. Stary Prederik był także jednym z większych, ale nie tak wielkim jak Alleingan. Ale żadnemu z nas nie było wolno przyglądać się tym przedstawieniom czarodziejskim. Tylko dzięki przypadkowi udało mi się zobaczyć na czem te obrządki polegają. Chciałem wejść do chaty Uhu, aby omówić z nim pewną sprawę. Przed chatą stało kilku Eskimosów, którzy mnie zagadnęli. Domyśliłem się wprawdzie, że chodzi im o coś ważnego, ale dopiero później zrozumiałem, czego ode mnie chcieli. Już wchodząc, usłyszałem głośne zawodzenie, które wziąłem za śpiew — było ono wprawdzie głośniejsze niż to, do którego przywykłem, ale poszedłem mimo to naprzód. Gdy znalazłem się w wewnętrznem wejściu