Strona:Roald Amundsen - Życie Eskimosów.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nione stosunki. Teraz Alo — Alo siedziała na miejscu żony w namiocie Akiwa. Gdy dałem im do zrozumienia, że uważam, że źle zorjentowałem się w sytuacji za pierwszym razem, albo też nie orjentuję się obecnie, pełna kokieterji młoda kobietka przechyliła się ku swojemu mężowi, wzięła jego głowę w swoje ręce i potarła nosem o jego nos, jak gdyby chciała powiedzieć: „Widzisz chyba, że tu nie może być mowy o jakiemś złem zrozumieniu sytuacji“. Tarcie nosa o nos oznacza u Eskimosów to, co u Europejczyków pocałunek. Naturalnie powstrzymałem się już od robienia uwag. To zresztą był jedyny wypadek wymiany kobiet, jaki zdarzyło mi się zaobserwować. Obaj mężczyźni byli dzielnymi strzelcami, a kobiety, mimo młodego wieku, doskonałemi gospodyniami. Ich namioty leżały obok siebie. Na małym przylądku tuż przy rzece leży inny namiot. Musi on należeć do „grubej ryby“, tak wyjątkowo jest piękny i bogaty. Właściciel musiał zrobić dobry połów ryb, a wszystko zdaje się świadczyć o tem, że jego właściciel myśli o przyszłości, co u Eskimosów jest rzeczą rzadką.
Dowodem tego patrzenia w przyszłość są całe sznury ślicznych, małych łososi i pstrągów, porozwieszanych do suszenia. Już zdaleka słychać śmiech właściciela namiotu, Kachkochnelli. Był to człowiek w wieku między 40-tu a 50-ciu lat i jeden z najlepszych strzelców plemienia. Wykazywał on także rzadkie zdolności kupieckie. Ciągle z kimś handlował. Rodzina jego składała się z żony i trojga dzieci: Żona, typ dorodnej chłopki, była zawsze słodka i uprzejma. Nazywaliśmy ją „teściową“. Kachkochnelli chciał bowiem koniecznie, abym kupił Ojary żonę, Alerpę, która była jego córką — w ten sposób