Strona:Rabindranath Tagore - Gora.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W tej chwili usłyszano kroki lekarza, a niebawem wszedł on sam, lecz nie znalazłszy u chorego poważniejszego uszkodzenia, pożegnał się, zapisując mu dawkę koniaku z gorącem mlekiem.
Po jego odejściu ojciec dziewczęcia okazał podniecenie i zakłopotanie, lecz córka, odgadując przyczynę, uspokoiła go zapewnieniem, że skoro przybędą do do mu, odeśle honorarjum doktorskie i koszta lekarstwa. Następnie zwróciła się do Binoya.
Jakież cudne miała oczy! Nigdy mu na myśl nie przyszło, by się zastanawiać nad tem, czy są duże czy małe, czarne czy piwne. Od pierwszego wejrzenia znać było w nich szczerość. Nie było w nich ani śladu jakiejkolwiek wstydliwości czy wahania, owszem pełne były pogodnej stanowczości.
Binoy odważył się jej sprzeciwić:
— Ależ honorarjum lekarskie to błahostka... niech sobiepani nie robi kłopotu... ja... ja... chciałbym...
Lecz oczy dziewczęcia, utkwione w niego, nietylko nie pozwoliły mu dokończyć zdania, lecz upewniły go, że przyjmie koszta odwiedzin lekarskich.
Gdy sędziwy pan nie chciał się zgodzić, by posyłano po koniak, córka zaczęła nalegać, mówiąc:
— Ależ, ojczulku, doktor tak kazał!
Na to ów odparł:
— Doktorzy mają zły zwyczaj przepisywania chorym koniaku przy lada sposobności. Odrobina mleka wystarczy aż nadto na mą niewielką słabość.
I wypiwszy łyk mleka, zwrócił się do Binoya, mówiąc:
— Trzeba nam już w drogę! Boję się, żeśmy sprawili panu nieco kłopotu.
Panienka zaczęła się dopytywać o dorożkę, lecz ojciec jej zawołał niedowierzająco:
— Na co mamy pana jeszcze więcej fatygować? Nasz dom jest tak blisko, że możemy dojść piechotą. Lecz ona nie chciała na to pozwolić, a ponieważ ojciec już się nie upierał, Binoy sam wyszedł, by sprowadzić dorożkę.
Przed rozstaniem staruszek zapytał się o nazwisko swego gospodarza, a dowiedziawszy się, że ma