Strona:Rabindranath Tagore-Sadhana.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
100
R. TAGORE: SĀDHANĀ

żyć w taki sposób, ażeby ją uczynić ostatecznym celem życia. Ale nas czeka nieuchronne rozczarowanie, jak tego człowieka, który się stara dojść do celu, mocno się dzierżąc pyłu ulicznego. Jaźń nasza nie zdoła nas zatrzymać, boć istotą jej właśnie jest mijać; a chwytając się tej nitki jaźni, przewijającej się przez osnowę życia, odciągamy ją od służby celom płótna, w które jest wpleciona. Człowiek, który dokładając wszelkich starań, dba o sprawienie radości własnej jaźni, roznieca ogień, ale nie ma zaczynu, ażeby zamiesić chleb; ogień wybucha płomieniem i płonie, póki nie zgaśnie, niby wyrodne zwierzę, które pożarło własny płód i ginie.
Wyrazy obcego języka narzucają się z przemożną natarczywością. Zatrzymują na sobie uwagę, lecz nic nam nie mówią. Ażeby zrzucić z siebie te kajdany słowne, winniśmy pozbyć się naszej niewiedzy — avidyā — a wtedy umysł wyzwolony odnajdzie swobodę pojęć. Ale głupotą byłoby twierdzić, że nasza nieznajomość danego języka może ustąpić tylko przez zniszczenie wyrazów. Bynajmniej. Kiedy nadejdzie chwila doskonałego owładnięcia, każdy wyraz zostaje na swem miejscu, tylko już nas