Strona:Rabindranath Tagore-Sadhana.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
217
URZECZYWISTNIENIE NIESKOŃCZONOŚCI

cierpieniom, póki nie będzie umiało nazwać tej ojczyzny twoją. Aż dotąd dalej się będzie borykać i serce jego wciąż będzie wołało: „Przewoźniku, weź mnie na tamtą stronę“. Z chwilą, gdy ta ojczyzna moja stanie się twoją, odrazu znajdzie się na tamtej stronie, chociaż dokoła niego sklepią się jeszcze dawne mury. To „ja“ nie zna wytchnienia. Pracuje dla zysku, który nigdy nie da się zespolić z duchem jego, którego nigdy nie zdzierży i nie zatrzyma. Siląc się zawrzeć we własnych ramionach to, co się wszystkim należy, potrąca drugich i samo potrącane woła: „Przeprowadź mnie na drugą stronę“. Ale zaledwie potrafi wyrzec słowa: „Cała moja praca jest twoją“, wszystko zostaje jak było, tylko ono już jest na tamtej stronie.
Gdzie mogę cię spotkać, jeśli nie tu w ojczyźnie mojej — już i twojej? Gdzie się z tobą połączyć, jeżeli nie w tej pracy mojej — już twojej pracy? Jeśli porzucę ojczyznę moją, nigdy nie dotrę do twojej; jeśli odstąpię pracy mojej, nigdy się z tobą nie połączę w twojej. Bo ty przebywasz we mnie, ja zaś w tobie. Ty beze mnie, ja bez ciebie — niczem jesteśmy.