Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wierzaj mi pan, proszę, że miałam szczery zamiar nie zapoznawać się wcale z rodziną pańską, opuścić dworzec sama i zostawiwszy pana z Weleckim, jechać do hotelu. Ale dostrzegłszy migotliwe błyski w oczach samowładcy policji i słowa jego: Cóż za śliczna, młodziuteńka babcia, nie śmiałam pana opu­szczać, gdyż rozdzielenie się męża i żony byłoby zbyt podejrzane i rażące. Dla bezpieczeństwa pańskiego, oraz mego, uznałam, że najlepiej pogodzić się z koniecznością.
Wiesz pan dobrze, że dopomogłam do uniknięcia hańby wprowadzenia mnie pod dach krewnego pańskiego. A teraz, — tu znowu zmienił się jej nastrój, oczy rozbłysły żarem męczeństwa, a cichy głos brzmiał ostro — teraz jestem w pańskiem ręku. Jeśli uważasz to za korzystniejsze dla swego bezpieczeństwa, zejdź pan do biura hotelowego, będę jedną więcej ofiarą hańby, tortur i śmierci za ojczyznę moją. W innym razie przyjdą tu zaraz po paszport i podpisy. Jeśli zapisze mnie pan wedle brzmie­nia tego dokumentu, zostanę w Rosji pańską oficjalną żoną. — Poczerwieniała z gniewu i wykrzyknęła raz jeszcze: — Jestem w pańskiem ręku! Wybieraj pan!
Zarumienione policzki i zmieszanie dodały nowego uroku jej piękności. Stała z głową odwróconą i spuszczonemi oczyma, refleksy