Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przybyła tedy żona twoja, Laura? — wykrzyknął Welecki. — Nie telegrafowałeś wszakże, że ją masz ze sobą!
— Telegrafowałem tylko, że przybywam, a wiesz chyba, iż nie rozstaję się nigdy z żoną.
Odrzekłem to, czyniąc grymas, udający śmiech. Tymczasem wytworny Rosjanin stał już przed moją rzekomą małżonką, nie zauważywszy miny mojej.
Chciałem go przedstawić, ale słowa zamarły na ustach i wyręczyła mnie księżna na szczęście, przedstawiając oszustkę jako matkę mojej Małgosi.
— Proszę pozwolić! — zawołała. — Oto pani Lenox, a tutaj Konstanty Welecki, podkomorzy cesarski i ulubieniec wszystkich dam stolicy.
Stary, wykwintny pan pocałował Helenę w rękę, mówiąc z wdziękiem:
— Witam cię, kuzynko, w Rosji! Córka twa skutkiem lekkiego niedomagania została na wsi.
Małgosi nie było, na szczęście, w Petersburgu! Dawało mi to w każdym razie małą zwłokę.
— Nie przestraszaj się! — dodał Welecki szybko na widok pobladłej nieco Heleny. — Nic poważnego i niedługo będzie z nami! — potem patrząc na niezwykłą piękność nowej kuzynki, wykrzyknął:
— Lauro, jesteś najpiękniejszą i najmłodszą z babek tego świata!