Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ramieniu. — Czekajże! Chcę odbyć z tobą małą przechadzkę poranną.
Niebawem stała obok na peronie moja pupilka, bardziej jeszcze, o ile możliwe, świeża, powabna i oszałamiająca, niż wczoraj.
— Drogi, poczciwy! Cóż za świetne śniadanie przysłałeś mi! Nie, w ten sposób nie trzeba odpowiadać! — zaprotestowała, gdym ją pocałował w różowy policzek, jak przystało czułemu małżonkowi.
Położywszy mi rękę na ramieniu, jęła spacerować, opowiadając o planie co czynić po przybyciu do Petersburga, ja zaś spytałem do którego hotelu myśli zajechać.
— Do hotelu de l’Europe! — rzekła szybko szepnąwszy zaraz cicho: — Ale Weleccy dowiedzą się teraz napewno!
— Jakto? — bąknąłem zdumiony.
— Księżne Palicyn są przyjaciółkami pańskich rosyjskich krewniaków.
— Znają ich?
— Doskonale. Młodsza Dosia jest narzeczoną Saszy, bratanka Konstantego Weleckiego.
— Sasza? Cóż za komiczne imię?
— Wcale nie! Jest to zdrobnienie imienia: Aleksander. Jakże mało wiesz pan o Rosji!
— A pani za to bardzo dużo, widzę.
Spojrzała z zakłopotaniem, zaraz atoli rzekła z dąsem: