Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ V.

Gdym się zbudził, był już dzień jasny. „Mużyk“ zawiadomił pukaniem, że pora na śniadanie, to też wstałem, by podjąć obowiązki nowego dnia w Rosji. Podczas gdym się ubie­rał, nadszedł konduktor po bilety i jął wysławiać wysokie dostojeństwo księżny Palicyn, która była małżonką generał-gubernatora Polski.
Oddawszy mi wszelakie honory, chciał się oddalić, gdy nagle usłyszałem głos mego wczorajszego towarzysza podróży. Pan ten nie opuścił tedy pociągu. Siedział w swoim kącie przedziału, zajęty toaletą.
— Chodźno pan na słówko! — rzekł ostro konduktorowi.
— Do usług wielmożnego pana! — odrzekł funkcjonarjusz z pełnym szacunku ukłonem.
— Widzę, że nie wiesz pan kim jestem, gdyż nie ważyłbyś się przekraczać w tej mierze pewnych przepisów. Powiem ci słówko do ucha, ty bydlę, psie, świnio.
Chwyciwszy za ucho władcę pociągu i przyciągnąwszy go do siebie, szepnął mu coś,