Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pst! Nie tak głośno! — szepnęła. — Tutaj pan uchodzisz za niego. Proszę się przysunąć bliżej! — potem nagle wykrzyknęła z podnieceniem: — To straszne! To straszne!
— Co jest straszne? — spytałem szeptem, siadając blisko niej na kanapie.
Piękne, ciemne oczy patrzyły na mnie przez mgłę łez, a pełna pierś falowała gwałtownie pod jedwabiem bluzki. Ataki nerwowe pięknych kobiet wzruszały zawsze żołnierskie serce moje.
— On...on... pojechał do Petersburga! — jęknęła. — Wyjechał tam wczoraj w interesach. Jestem tutaj sama zupełnie! Cóż mam czynić, panie Arturze? Na miłość boską co czynić?
Łzy rzuciły się z jej oczu.
— Pozwól pani, że człowiek kulturalny i doświadczony pospieszy jej z pomocą.
— Niech pana Bóg błogosławi! — wykrzyknęła bez tchu, cisnąc się do mnie tak, że uczułem bicie jej serca, a wonne włosy spoczęły na mojem ramieniu. Jęła szlochać gwałtownie.
— Nie płakać, nie płakać! — szepnąłem zrozpaczony. — Co pomyśli kelner?
Ataki nerwowe kobiet, chociaż urocze, wprawiają mnie w zakłopotanie.
— Nie mogłam się powstrzymać, — odparła także szeptem — o jakże dobrym jesteś, Arturze! Gdy pan odjedziesz, zostanę tu bez paszportu... Rzeczy nadane do Peters-