Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i pochlebiałem sobie, że wśród świetnego zebrania nikt lepiej nie walcował, niż pułkownik Lenox, z którym, poza barbarzyńską mazurką narodową, nie mógł się mierzyć żaden chyba z błaznów gwardyjskich.
Helena, dotrzymująca mi zresztą w zupełności kroku, płynąc w ramionach moich lekko, jak sylfida, przejawiała atoli tak zupełną obo­jętność dla mego towarzystwa, że ją oddałem chętnie innym, samemu nawet Saszy, by w bezsłowej wzgardzie pokazać, że inne damy są wrażliwsze na me powaby.
Natknąwszy się na dobrodusznego Borysa, chodziłem z nim po sali, przyczem wymusił na mnie przyrzeczenie, iż w razie przedłużenia pobytu, zwiedzimy jego okręt w Kronsztadzie.
Potem tańczyłem wesoło z jedną z dam, poznanych na wieczorze wczorajszym, nie spuszczając atoli, jak przystało dobremu małżonkowi z oczu Heleny, którą Sasza zasypywał hołdami. Młody Tatar objawiał tyle zapału, że odstraszył wszystkich niemal współzawodników.
Przypadkowo doleciała mnie rozmowa jakiejś pary, która stojąc obok w grupie widzów zauważyła rażące zachowanie się gwardzisty.
— Ten Amerykanin — powiedziała dama do towarzysza swego — powinienby pilnować żony, bowiem ten nicpoń Sasza może łatwo