Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszedłszy do salonu, usłyszałem dolatujące z sypialni Heleny westchnienie. Drzwi były zlekka jeno przymknięte, a światło padało do ciemnego jeszcze salonu. Ciekawość i namiętność skłoniły mnie do wejrzenia.
Ale niezwłocznie cofnąłem się bez szmeru, przejęty niewysłowionem zdumieniem. Piękna jak anioł, w zwojach lśniącej szaty balowej, z obnażonemi ramionami, klęczała Helena przy łóżku, zanosząc gorące modły do Boga, jakby błagała o miłosierdzie dla istoty, która już zmarła, dla duszy stojącej u rozwartych bram Hadesu, zatraconej w tym i innym świecie.
Nie śmiąc przeszkadzać, poszedłem cicho do siebie i ubierając się na bal, dumałem nad tem, co może znaczyć ten nowy przejaw usposobienia zagadkowej kobiety.
Myśli te spłoszył śmiech, dolatujący z salonu i okrzyk wesoły:
— Spiesz się, drogi Arturku! Księżna przybyła już!
Gdym wyszedł, zastałem obie damy, czekające na me towarzystwo, zauważywszy z podziwem, że oficjalna żona moja jest bardziej jeszcze promienna i piękna, niż kiedykolwiek indziej. Oczy jej lśniły triumfująco, kroki unosił zapał. Czemuż tedy modliła się, jakby miała śmierć przed oczyma, uśmiechniona jedno­cześnie, jakby na widok otwartych niebiosów?