Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to wykwintniejsza i bardziej dumna, a oczy rozbłysły ogniem. Przypisałem to przeklętej, kobiecej próżności.
— Niestety, ważne interesy wymagają, bym niezwłocznie wracał do Paryża — odrzekłem węzłowato — i jak zawsze, zabieram z sobą żonę. Wiem, że zdaniem ogółu Amerykanie zezwalają na wszelką swobodę żonom swoim, ale...
— Ale do jutra, sądzę, wyłudzi to z pana! — zaśmiała się księżna. — Pani Lenox, proszę mi przyrzec, że tak będzie.
— Doniosę o tem księżnie jutro listownie! — odrzekła Helena powoli, jąkliwie niemal.
— Pewna jestem, że się powiedzie.
— Tym razem nie! — oświadczyłem tak surowym tonem, że księżna spojrzała na mnie i Saszę, który zbliżył się właśnie, by swoim obyczajem zamienić ostatnie słowo z belle Americaine. Spiesznie sprowadziłem Helenę ze schodów i wsadziwszy do powozu, odjechałem, zanim przedsiębiorczy oficer mógł nas doścignąć.
Słowa księżny wprowadziły żonę moją w głęboką zadumę. Była bardzo małomówna podczas jazdy, ja zaś, gniewny, że przez cały wieczór nie spojrzała nawet na mnie, odprowadziwszy ją do mieszkania, powiedziałem złośliwie:
— Wie pani, sądzę, że mam paszport na wyjazd?
— Wiem...