Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Spokojny i cichy Nowogródek potrzeba było widziéć w uroczystą chwilę, gdy się tu trybunał umieścił. Naówczas nie znalazłeś w nim kątka, chatki, poddasza, szopki w któréjby ludzi albo koni nie było.
A że onego czasu pan nie pan, nie tyle z potrzeby co dla popisu, musiał za sobą wlec znaczną liczbę sług, czeladzi, dworzan, koni i że się mało kto obywał jednym wózkiem i jednym pacholikiem — miasteczko ledwie na pomieszczenie starczyło. Szły naturalnie w rekwizycyą klasztory i cele zakonników, refektarze — gospodarskie budynki, żydzi się ściskali do jednéj izdebki, mieszczanie chronili na strychy, a i tak ciasno było.
Wszyscy narzekali na to, lecz że głowy czém innem były zaprzątnięte, że szło każdemu o gardłową sprawę kieszeni, miłości własnéj, los rodziny częstokroć i życie samo, niewiele na niewygody zważano.