Przejdź do zawartości

Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jak szalony. Pułkownikowa była zgorszona, sądziła że się chyba upić musiał i wesołość tę nieprzyzwoitą za złe mu miała. Jedna zarumieniona panna Tekla wiedziała zkąd ona wytrysła.
Późno już, wykradłszy się od księżnéj gdy się tańce rozpoczęły — wpadł Osmólski z raportem. Rzucili się wszyscy ku niemu. Zdyszany, podpiły, spotniały, wystraszony, przynosił wiadomość o przybyciu Turczynowicza, o zabiegach księżnéj, o przyjęciu deputatów i o tańcach z fraucymerem, które do reszty obałamuciły jaśnie oświecony Trybunał.
Osmólski mający słabość dla Borkowskich, oburzony był wielce, — a że wino czyniło go czułym — popłakiwał.
Posmutnieli wszyscy, panna Tekla tylko starała się okazać niewzruszoną i mężną. Leńkiewicz milczał twardo, stał zasępiony.
Z wielkiéj boleści, zmęczony opowiadaniem, Osmólski wypił tu jeszcze parę butelek, a że pora była spóźniona bardzo — goście się rozchodzić zaczęli.
Ostatni został Iwanowski. Panna Tekla dała mu znak.
— Wiesz waćpan co — rzekła — żadnéj już nadziei wygrania naszéj sprawy mieć nie możemy. Łudzić się próżno. Księżna wzięła Żywulta w opiekę, sprowadziła Turczynowicza, poi i zabawia tych niegodnych sędziów. My przemocy téj uledz będziemy musieli.