Przejdź do zawartości

Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wie. Suseł strzelił ogromnego bąka. Wezwany do Pacewicz dla wytłómaczenia się, wymówił się wielkim pracy natłokiem. W Nowogródku nasiąść na niego nie było komu.
Leńkiewicz niepowracał, no, i wzywać go już panna niechciała, bo — cóżby sobie pomyślał?
Musiała zabrawszy pisarzową jechać sama do miasta.
Tu niemal pierwszą znajomą twarzą, którą w ulicy spotkała, był deputat. Zapomniawszy trochę kazała zatrzymać powóz, Leńkiewicz się zbliżył i dowiedziawszy o co chodziło, ofiarował się sam Susłowi natrzéć uszy, a przyprowadzić go do gospody.
Sprawił się tak doskonale, że panna Tekla, która się kilka dni gotowa była zatrzymać w Nowogródku, choć go dla wspomnień nie lubiła, nazajutrz już mogła powracać do Pacewicz. Dziękowała téż tak czule Leńkiewiczowi, że biedny deputat stracił pomiarkowanie i gorączkowo ją w ręce całować zaczął, co pannę tak przestraszyło, iż niepatrząc już na niego, do powozu siadła i uciekła.
Wkrótce potem sążnistym listem i memoryałem do niego dołączonym, ujął sobie tak pułkownikównę, że słów nie miała na pochwały dla niego.
Pisarzowa słuchając milczała, z głową nad pończochą zwieszoną.
— Jak myślisz, kochana pisarzowo — odezwała się panna Tekla — nie mogę tych usług deputata