Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bóstwa... smutno było w Pacewiczach. Sprawa z Iwanowskim wysysająca grosz ostatni, jak miecz Damoklesa wisiała nad tym domem.
Znano horodniczego iż w ostateczności gotów był się rzucić do najniecniejszych środków, a tu sam rodzaj procesu dawał łatwe do potwarzy pole.
Jedna panna Tekla wcale się nie zdawała na to zważać, ani się tego lękać.
Wyjście za mąż Agatki groziło Pacewiczom zupełnem wyludnieniem, bo matka koniecznie chciała być przy córce, a Padalec nic nie miał przeciw temu i sam ją zapraszał. Ulitowawszy się wszakże Tekluni, zacna pani pisarzowa w ostatniéj chwili uczyniła z siebie ofiarę — do czasu pozostała w Pacewiczach, wymawiając tylko sobie, że na wypadek słabości córki, musi być przy niéj koniecznie.
Wkrótce jakoś po tém weselu, gdy już państwo młodzi odjechali do Ciurowa, wsi pana Padalca, jednego poobiedzia, tak cicho zajechawszy że nikt go nie posłyszał, wsunął się do bawialni deputowany Leńkiewicz.
Panna Tekla, która przy oknie siedziała zamyślona, nie poznała go jakoś — a gdy przemówił i zbliżył się, przyjęła go bardzo zimno.
Wydało jéj się dla pamięci nieboszczyka obrażającem to, że Leńkiewicz gotów był — tak przypuszczała — może nie bez myśli jakiejś przybywać.
Chciała mu zaraz dać poznać, że w sercu nosiła