Przejdź do zawartości

Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tymczasem zakochany wściekle Iwanowski, który po śmierci Filipowicza opróżnione już chciał zabrać miejsce — i pannie się miał oświadczyć — zrażony nieustannem spotykaniem się z Ogińskim i jawnemi jego konkurami — z rozpaczą w sercu się usunął.
Iwanowski ten starszy, rodzony brat horodniczego, człowiek był równie namiętny jak ów nieboszczyk Filipowicz. Piękna Tekla, w któréj się oddawna kochał, była dla niego wszystkiem w świecie. Mówił, że dla niéj życie dać gotów i dałby był je bez namysłu.
Dzisiejsze pokolenia o wiele są wystyglejsze, dużo mniéj namiętne. Dawniéj i krew jakoś żywiéj w żyłach płynęła, i życie temperamenta czyniło rozgorzalszemi i nałóg niehamowania się w niczem rozpasywał. Uchowaj Boże przeszkody na drodze — człowiek się roznamiętniał i szalał.
Iwanowski właśnie z wielą takiemi drażniącemi zawadami miał do czynienia i miłość jego wzmagała się niemi. Jedną z najprzykrzejszych dlań była opozycja brata młodszego, który szaleńcem go wprost zowiąc, zaklinał się iż maryażu z pułkownikówną nie dopuści. Do téj ze strony brata przekory wiele się różnych przyczyniało pobudek. Iwanowscy od dzieciństwa, co się nieraz w rodzinach trafiało, po bratersku się niecierpieli. Starszy na młodszego powiadał — Egoista, chytrzec, dusigrosz, pieniacz... Tamten na starszego wy-