Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc nie chcecie mnie przyjąć? A przecież przyjęliście mnie wtedy jako pirata?
— Owszem, ale to widzisz co innego... Zbójca to coś o wiele bardziej eleganckiego, niż pirat. W niektórych krajach pochodzą oni nawet z najwyższej arystokracji, bywają wśród nich książęta i tak dalej.
— Tomku, byłeś przecież zawsze moim szczerym przyjacielem? Nie wyrzucisz mnie chyba, co, Tomku? Nie zrobisz tego, powiedz, prawda, Tomku?
— Widzisz, Huck, nie chciałbym tego zrobić, ale co ludzie powiedzą? Powiedzą: „Hm! Banda Tomka Sawyera! Ładne tam są gagatki!” I ciebie mieliby na myśli, Huck! Ani ty nie chciałbyś te go, ani ja także nie.
Huck milczał przez pewien czas, jakby staczał walkę wewnętrzną. Wreszcie rzekł:
— Dobrze, wrócę do wdowy na miesiąc i spróbuję — może mi się uda przyzwyczaić do tego i przetrzymać, jeżeli tylko potem przyjmiesz mnie do bandy, Tomku!
— Oczywiście, Huck, mądrze powiedziałeś! Chodź ze mną, stary głuptasie, poproszę wdowę, żeby była trochę wyrozumialsza dla ciebie.
— Zrobisz to, Tomku, naprawdę? To doskonale! Żeby mi chciała trochę tylko pofolgować w tych pierwszych, najgorszych czasach! Palić i kląć będę tylko na osobności, i albo wytrzymam, albo zginę. A kiedy zbierasz bandę i zaczynasz zbójeckie rzemiosło?
— O, natychmiast! Możemy już dzisiejszej nocy zwołać chłopców i dokonać wtajemniczenia.