Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No, co takiego?
— Otóż stary Jones przygotował dla zebranych pewną niespodziankę, ale ja podsłuchałem, jak dzisiaj z ciocią o tem mówił. Miało to być tajemnicą, ale zdaje się, że już nią tak bardzo nie jest. Wszyscy już wiedzą — nawet wdowa, chociaż udaje, że niczego się nie domyśla. O, panu Jonesowi bardzo na tem zależało, aby i Huck był tu dzisiaj, bo wiesz, bez Hucka nie mógłby swej tajemnicy wyjawić!
— Tajemnicy? Jakiej?
— No, wiesz o tem, że Huck szedł za tymi złoczyńcami krok w krok aż do domu wdowy. Stary chciał swoją niespodzianką wywołać ogromny efekt, ale zdaje mi się, że mu się to nie uda.
Sid roześmiał się, bardzo z siebie zadowolony.
— Sid, czy to ty rozgadałeś? — Wszystko jedno kto. Ktoś rozgadał — to wystarczy.
— Sid, w całem mieście znam tylko jednego łajdaka, który jest do czegoś podobnego zdolny, a ty nim jesteś. Gdybyś się był przypadkiem znalazł na miejscu Hucka, zmykałbyś, ażby się kurzyło za tobą i nikomu nie pisnąłbyś nawet o opryszkach. Umiesz robić tylko świństwa i nie możesz znieść, gdy się kogo chwali za coś dobrego. No, no, nie dziękuj, jak mówi wdowa. — Chwycił go za, uszy, wytargał i kilkoma kopniakami dopomógł mu do wydostana się za drzwi. — Poskarż się cioci, jeżeli masz ochotę, a jutro nastąpi ciąg dalszy!
W kilka minut później goście wdowy znalezli się przy stole. Wedle ówczesnego zwyczaju uloko-