Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIATY
Niespodzianka

Huck rzekł:
— Tomku, gdybyśmy mieli linę, moglibyśmy stąd zwiać! Okno nie jest wysoko.
— Głupstwa gadasz! Dlaczego chcesz uciekać?
— Wiesz, jestem nieprzyzwyczajony do takiego tłumu. Ja tego nie wytrzymam. Ja do nich tam nie pójdę!
— Ach, brednie! To nic nadzwyczajnego. Mnie tam wszystko jedno. Będę na ciebie uważał.
Zjawił się Sid.
— Tomku, — rzekł, — ciocia czekała na ciebie całe popołudnie. Mary przygotowała twoje niedzielne ubranie i wszyscy cię szukali. Słuchaj, czy to glina i świeca są na twojem ubraniu?
— Panie Sid, proszę pilnować własnych spraw i nie wtrącać się do mnie! A co znaczy to całe zebranie tam w salonie?
— To taki wieczorek, jakie wdowa często urządza. Dziś ma to być na cześć Wallijczyka i jego synów za to, że ją wtenczas w nocy od takiego nieszczęścia uratowali. Słuchaj, mogę ci więcej powiedzieć, jeżeli chcesz.