Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ach, to będzie uciecha! I zaprosisz wszystkie dziewczynki i wszystkich chłopców?
— Tak, każdego, kto jest moim przyjacielem albo chce nim być, — i zerknęła ukradkiem na Tomka, który właśnie opowiadał Amy Lawrence o strasznej burzy na wyspie i o tem, jak piorun rozdarł olbrzymią sykomorę, gdy on stał o trzy kroki od drzewa.
— Czy i ja mogę przyjść? — zapytała Gracje Miller.
— Tak.
— A ja? — rzekła Sally Rogers.
— Tak. — A ja i Joe? — wpraszała się Zuzia Harper.
— Tak.
I tak dalej, wśród radosnego klaskania w ręce, aż wreszcie wszyscy z wyjątkiem Tomka i Amy wyjednali sobie zaproszenie. Tomek ciągle jeszcze opowiadając, odwrócił się z zupełną obojętnością i pociągnął Amy za sobą. Usta Becky zadrżały i łzy stanęły jej w oczach; pokryła te objawy wymuszoną wesołością i gawędziła dalej z koleżankami, ale piknik stracił dla niej cały urok, jak i wszystko wogóle. Szybko odeszła nabok, by się ukryć i porządnie się „wybeczeć“. Siedziała zła, ze zranioną dumą, aż zadźwięczał dzwonek. Z mściwym błyskiem w oczach zerwała się, wstrząsnęła gwałtownie warkoczami: wiedziała, co ma zrobić!
Podczas pauzy Tomek dalej rozmawiał z Amy, pełen radosnego zadowolenia z siebie. Ciągle nawijał się umyślnie przed oczy Becky, by ją dręczyć tym widokiem. Ale oto raz nie mógł jej znaleźć,