Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nieprawda, Huck? Czy ci tego nie mówiłem? Przypominasz sobie? Niech Huck poświadczy!
— Tak jest, nieraz, — poświadczył Huck.
— Ja także mówiłem to ze sto razy, — odpowiedział Tomek.
— Raz było to za rzeźnią. Pamiętasz, Huck? Bob Tanner, Johnny Miller i Jeff Thatcher byli przy tem, gdy to mówiłem. Przypominasz sobie, Huck, jak to mówiłem?
— Tak, rzeczywiście, — potwierdził Huck. To było tego samego dnia, kiedy zgubiłem białą kulkę... nie, to było dzień przedtem!
— Tak, otóż właśnie, mówiłem ci! — zwrócił się Tomek do Joego. — Huck pamięta dobrze!
— Mam wrażenie, że mógłbym przez cały dzień palić! — chwalił się Joe. Czuję się doskonale.
— Ja także! — oświadczył Tomek. Mógłbym palić cały dzień, ale założyłbym się, że Jeff Thatcher nie potrafiłby tego.
— Jeff Thatcher! Fi, po dwóch pociągnięciach jużby leżał na ziemi. Damy mu kiedyś spróbować, będzie ładna heca!
— Wspaniała! A Johnny Miller? Chciałbym go widzieć, jakby się do tego zabierał!
— I ja także! — wtrącił Joe. — Przysiągłbym, te ten niedołęga tak samoby to zrobił, jak wszystko inne. Tylkoby powąchał, a jużby było po nim.
— Naturalnie, co, Joe? Ale słuchajcie: chciałbym, żeby tak chłopcy mogli nas teraz widzieć.
— I ja też!
— Wiecie, nie mówcie nikomu o tem. Kie-