Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sercami szły po dwoje ręka w rękę podskakując wesoło.
Wreszcie maszerowali goście. Grono to po największej części złożone było z królów i królowych, a między niemi znajdował się biały królik. Idąc, rozmawiał z otoczeniem żywo i uśmiechał się chwilami.
Wreszcie postępował walet sercowy, niosąc koronę królewską na karmazynowej poduszce, a w końcu tego wspaniałego orszaku szedł król i królowa Kier.
Alinka namyślała się, czy nie paść na kolana, tak jak ogrodnicy to uczynili, lecz nie mogła sobie przypomnieć, aby tak kiedykolwiek czyniono podczas uroczystości.
— Cóżby zresztą miały za sens takie pochody — rozumowała — gdyby ludzie padając na twarz, tem samem nie mogli ich oglądać.
Stała więc i czekała. Widziała zresztą, że to są tylko karty do gry. Lękać się więc nie miała czego. Gdy korowód zbliżył się do Alinki wszyscy przystanęli, spoglądając na nią surowo, królowa zaś spytała:
— Co to za jedna?
Rzekła to do waleta czerwiennego, który miast odpowiedzi uśmiechnął się tylko.
— Głupi! — niechętnie rzekła królowa i zwracając się do dziewczynki, mówiła:
— Jak się nazywasz, mała?