Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lokaj żaba powtórzył również solennie: —
— Od królowej zaproszenie na krokieta dla księżnej.
Poczem obaj ukłonili się sobie tak nizko, iż fryzury ich pozczepiały się wzajemnie.
Alinkę ta scena tak bardzo ubawiła, iż schroniła się do lasu z obawy, aby nie dosłyszano jej głośnych wybuchów śmiechu. Gdy po chwili wysunęła się znowu, lokaja ryby już nie było, drugi zaś siedział na ziemi przy drzwiach, patrząc bezmyślnie w niebo.
Alinka nieśmiało podeszła, chcąc do drzwi zapukać.
— Na nic ci się nie przyda stukanie — rzekł lokaj — bo tam taki harmider, że niemożliwe, aby cię usłyszeć mogli.
Istotnie piekielny hałas wydobywał się z domu, jakieś nieustanne wycie i kichanie, a od czasu do czasu słychać było wielki łoskot, jak gdyby miska, lub waza spadała i tłukła się w kawałki.
— A więc proszę mi wskazać, w jaki sposób dostać się do wnętrza — nacierała dziewczynka.
— Lokaj milczał i ciągle w niebo spoglądał.
— Może on inaczej nie może — myślała — mając oczy osadzone niemal na czubku głowy, w każdym jednak razie winien odpowia-