Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ja dałem jeden, tyś dał dwa
A oni nawet trzy,
I znów wracało w kółko to,
Coś ty dał i co my.

Jeżeli ona, albo ja
Wmieszani będziem w sąd,
Ty nas uwolnij ze szpon zła
I sprostuj, proszę, błąd.

Może się mylę, sprawy szlak
W tem kaprys bo jej tkwił,
Mnie się przedstawia niby tak,
Żeś może winnym był.

Lecz nie zdradź mu, że ufność swą
Ona pokładła w nie —
Ma to być sekret między mną
A tobą, po wsze dnie!»

— To jest nader ważny skrypt — zawołał król, zacierając ręce — niechaj teraz przysięgli...
— Dam konia z rzędem — przerwała Alinka — jeżeli znajdzie się ktoś, kto potrafi z tego wyciągnąć jakieś wnioski. W tem wszystkiem niema źdźbła sensu!
Głos dziewczęcia był pewny i stanowczy, w ostatnich bowiem godzinach urosła tak bardzo, że nie bała się już nikogo.
Wszyscy przysięgli bez wyjątku zanotowali skwapliwie na tabliczkach:
«Ona uważa, że w tem wszystkiem niema źdźbła sensu».