Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Z syropu — wołał zaspany głosik za nią.
— Weźcie za kark tego susła i pozbawcie go głowy — krzyczała zaperzona królowa. — Wyrzucić go za drzwi! Precz z jego wąsami.
Przez kilka minut istny popłoch panował w sądzie, wreszcie wyprowadzono susła, a gdy wszyscy usiedli, kucharki śladu już nie było.
— Mniejsza o to — rzekł król z ulgą widoczną.
I zwracając się do królowej, dodał:
— Moja droga, zbadaj, proszę, następnego świadka, ja bowiem mam już szaloną migrenę.
Alinka z ciekawością śledziła białego królika, rozpatrującego listę oskarżonych. Wystawcie też sobie jej zdziwienie, gdy królik swym drobnym piskliwym głosikiem zawołał:
— Alinka! prosimy tutaj!

XII.   Zeznanie Alinki.

— Jestem — odpowiedziała Alinka — zapominając na razie, jak urosła, i poskoczyła z takim pośpiechem, iż fałdami spódniczki zawadziła o ławę przysięgłych, rzucając wszystkich sędziów na zgromadzoną publiczność[1].

Gdy tak leżeli jak barany, rozciągnięci na podłodze, przypominali jej wazę ze złotemi rybkami, którą w domu przypadkowo wywróciła.

  1. Nie zapominajmy, że to były karty do gry.