Strona:Przybłęda Boży.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wewnętrznego refleksu; co za serweta, która leżąc tuż, potrafiłaby pozostać zimno białą, z temi samemi stoczami sinych cieniów, z równie oschłem i bezinteresownie stalowem nasyceniem swych wnętrz! Jabłko jest najmłodsze i śpiewające i w wir świetlistego swego humoru porywa całą kompanję zaspaną. I widzi to malarz i to, to co teraz widział, to powtarza na płótnie. Ty potem przyjdziesz i „nie wiesz, co to jest“, że ci się obraz podoba, mimo że to jest „tylko“ jabłko na stole, pod wazonem i obok serwety. To jest właśnie to, że nie wiedząc nic, drgnąłeś wewnętrznie, bo sztuka przemówiła do ciebie poprzez pozory objektu i tematu.
A gdy się zjawi taki, który jest bezwzględny i w niecierpliwości pokraje na atomy jabłko i wazon i serwetę, rozłoży je w pierwiastki kształtów i kolorów i tak rozczłonkowane poda ci na płótnie, radykalnie pogardziwszy empirycznemi wrażeniami, — oburzysz się do głębi i krzykniesz: anarchja, obłęd, kubizm! Nie, przyjacielu, nie masz racji. Ów niecierpliwy to samo czyni w swej krewkości, co tamten w dociekliwej równowadze — tylko upór swój piękny doprowadził do krańca, by zbadać całą mapę sztuki, te nawet połacie, które niewiedzący geograf oznaczył, jak w starym atlasie, oportunistycznym napisem „Hic habitant leones“. Potem wraca, obarczony szczęściem zdobywcy — i jest przemieniony: przestaje anarchizować, maluje (tak mówisz) prawie jak Weronez lub Giorgione, ale ile on teraz wie, ile widział, ile doświadczył każdy włosek jego pendzla! Jest on jednym z tych, którzy dla palety zdobyli nowy ląd. Argonautą. Tego już nawet twój grymas wzgardy wobec „nowej sztuki“ w niczem nie odmieni.
To, co się wyżej rzekło, przenieśmy teraz w dziedzinę tonów. Podobieństwo przemian będzie oczywiste. Muzyka, posługując się konkretnemi, zaczerpnię-