Strona:Przybłęda Boży.djvu/353

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Aż do tego okresu nie można było zauważyć u Beethovena odpływu siły twórczej. Ponieważ jednak odtąd wobec rosnącej wciąż głuchoty nie mógł już słyszeć żadnej muzyki, musiało to działać paraliżująco na jego fantazję. Ustawicznego jego dążenia do oryginalności, do torowania nowych dróg, ucho nie umiało już, jak dawniej, chronić od bezdroży. Czyż więc można się było dziwić, że jego prace stają się coraz bardziej barokowe, coraz mniej powiązane i coraz mniej zrozumiałe? Są wprawdzie ludzie, którzy uwidzieli sobie, że je pojmują — i w swej radości podnoszą je wysoko ponad wcześniejsze jego arcydzieła. Ja wszelako do nich nie należę i przyznaję otwarcie, że w ostatnich pracach Beethovena nie mogłem nigdy znaleźć smaku. Tak, już oną wielce podziwianą dziewiątą symfonję muszę do nich zaliczyć; jej pierwsze trzy części mimo odosobnionych błysków genjuszu wydają mi się gorsze niż wszystkie z wcześniejszych ośmiu symfonij, a jej część czwartą uważam za tak monstrualną i niesmaczną i w ujęciu schillerowskiej ody tak trywialną, że wciąż jeszcze pojąć nie mogę, jak mógł ją napisać genjusz na miarę beethovenowskiego. Widzę w tem nowy dowód na to, co zauważyłem już dawniej: że Beethovenowi brak estetycznego wykształcenia i poczucia piękna“.
Takim i innym głosom mądrze przeciwstawił się Mendelssohn, pisząc w roku 1837: „Instrumentalne części należą do rzeczy największych, jakie w sztuce znam. Od miejsca, gdzie przyłączają się głosy śpiewacze, i ja dzieła nie rozumiem, to znaczy pewne tylko szczegóły uznaję za doskonałe, a jak to bywa u takich mistrzów, prawdopodobnie wina jest w nas“.
Nie dziwmy się; nie dziwmy się wcale. Na przestrzeni kilku tysiącleci świadomości ludzkiej, w ciągu całych dziejów świata pojawia się jeden taki. Któżby żądał, by przypadkowo w tych samych latach ży-