Strona:Przybłęda Boży.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bettina z tych dni opowiada różne zdania i fakty, którym bezwzględnej wiarogodności nie przypisano. Opisuje, jak po takiej grze Goethe długo siedział w milczeniu, a Beethoven nakłaniał go do sformułowania sądu. Jak w czasie wspólnej przechadzki natknęli się na orszak cesarskiej rodziny, jak Goethe stanął zboku zgięty w ukłonie i z kapeluszem w dłoni, a Beethoven szedł „przez najgęstszą ciżbę, w kapeluszu, z założonemi rękami — książęta i pieczeniarze utworzyli szpaler — cesarzowa ukłoniła się pierwsza.“ Te i inne opowieści i aforyzmy wkłada Bettina w usta Beethovena („Trzeba czemś być, jeśli się chce za coś uchodzić“ — „Wzruszenie godne jest tylko bab, mężczyźnie muzyka musi ogień krzesać z ducha“) — w rzekomym liście jego do niej; ów list okazał się wytworem fantazji Betiny, choć zawierać może fakty prawdziwe.
Opowiadano jeszcze historję bardzo znamienną, z drugiego spotkania z twórcą „Werthera“ w Karlsbadzie. Goethe skarżył się na moc natrętnych ukłonów, któremi cześć mu składa publiczność. A Beethoven odparł najprościej w świecie: „Niech się ekscelencja nie martwi, może to mnie dotyczy“.
W tem kapitalnem zdańku mieści się zagadka oporności, na jaką natrafiło z obu stron zejście się dwóch tych ludzi. Musiał Beethovena męczyć ten opar orderów i rękawiczkowych manier. Wszyscy wiedzieli, że tej atmosfery nie lubił. Teraz potwierdza swą niechęć w liście do wydawcy lipskiego: „Goethemu zbytnio dogadza dworskie powietrze, więcej niż przystoi poecie. Nie można wiele mówić o śmiesznostkach wirtuozów, skoro poeci, w których winno się widzieć pierwszych nauczycieli narodu, mogą się w tem zapomnieć gorzej niż inni.“ Beethoven nie rozumiał zupełnie tego szukania blichtru. Bezpośrednia, szorstka i bezwzględnie prawa jego natura burzyła się przeciw caregielom, przeciw masce wyniosłości, przeciw odgrywa-