Strona:Przybłęda Boży.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do skutku. W rozmowie prosił Trémonta, aby mówił głośno i powoli — „bo ja słyszę bardzo źle“.
Tuż obok tamtych sonat, koncertu i kwartetu otwiera się, znowu w es-dur, piękny kielich SonatyLes Adieux“ (op. 81 a). Twórca wrócił po kilku latach do formy sonaty, lecz traktuje ją teraz zupełnie inaczej, z mniejszym ogniem, w pełnem wyczuciu wąskiej skali wyrazu fortepianowego. Brak ciągłości smyczkowego tonu jest niedostatkiem szczególnie krępującym. Dopiero u schyłku życia, w ostatnich czterech sonatach Beethoven miał wyogromnić potęgę fortepianu i dać mu język samodzielnie pełny. Sonata Pożegnalna, związana zewnętrznie z faktem wyjazdu arcyksięcia Rudolfa i jemu przypisana, jest lirycznie rozlana w dolinie, gdzie nie docierają wielkie wiatry; subtelny wdzięk dyskretnie kryje w osobliwie zmatowanych harmonjach i drętwych dysonansach. Programowość podziału — Pożegnanie, Nieobecność, Powrót — obraca się raczej w abstrakcji uczuć, niż w anegdotycznej retoryce. Lęk, niepewność, gniotący smętek mgłą osnuwa zarysy pierwszej części, pełnej refleksyjnego weltszmercu. Niebywała na owe czasy impresyjność lekko rzucanych plam muzycznych, śmiałość ich zestawień burzących tradycję, jeszcze wyraziściej zaznacza się w wątłem, ale treści pełnem Andante espressivo; intuicyjny obraz rozłąki, poczucia osamotnienia, powstrzymywanych w duszy wyładowań, które wiedzą, że zwierzenia dotrzeć nie mogą do uszu zbyt dalekich, ale wierzą, że wysyłanie tych zwierzeń w pustą przestrzeń nie jest bezcelowe. Dziwne spływania chromatyczne, wyczekiwania zaczajone w pauzach, wszystkie te ciężkie „gdyby“, „niech“ i „może“, ufne wsłuchanie w głosy, któreby iść mogły, które przyjść muszą od tamtej strony... Finale, szczęściem drgające Vivacissimamente. Powitanie jest zbyt nagłe, nadmiernie obładowane przeszłością czekania. Szczę-