Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tutaj głos umilkł, zaś Klara znów szlochać zaczęła. Wszystko to napełniło Dorotę jeszcze żywszem pragnieniem dowiedzenia się, jakaby była przyczyna tego śpiewu, tak miłego i tego, tak rzewnego, płaczu. Zapytała tedy. co jej Klara przed chwilą powiedzieć chciała. Wówczas Klara, obawiając się, aby Luscinda słów jej nie usłyszała, podszedłszy do Doroty, usta do jej uszu tak zbliżyła, że mogła mówić bezpiecznie bez tego, aby ją inni usłyszeć mieli.
— Ten, co śpiewa, Miłościwa Pani, jest synem rycerza, wywodzącego się z Królestwa Aragonu, pana dwóch zamków, mieszkającego w Madrycie, naprzeciw domu mego ojca. Chocia okna mieszkania naszego przysłonione były w lecie płótnem, a w zimie żaluzjami, młody ten panicz, który podówczas jeszcze do szkół uczęszczał, przecie mnie ujrzał (nie wiem sama, gdzie się to stać mogło, może w kościele, a może też w innem jakiemś miejscu). Mówiąc pokrótce, zakochał się we mnie i dał mi to poznać, ile mógł, na migi przez okno swoje. Płakał przy tem tak rzewliwie, że musiałam uwierzyć mu i pokochać go, chocia i nie wiedziałam czego żąda odemnie.
Między innemi znakami, które mi okazywał, często ręce pospołu składał, dając mi poznać, że się ze mną ożeni. Ja, aczkolwiek wielką radość na samą myśl o tem odczuwałam, będąc sama i bez matki, nie wiedziałam do kogo się po radę obrócić. I tak go w jego niepewności ostawiałam, nie okazując mu innego faworu, krom tego, że gdy mój i jego ojciec z domów się wydalali, unosiłam nieco zasłony, albo żaluzji, by się mnie mógł napatrzeć do syta. Było to dlań takiem szczęściem, iż zdało się, że od rozumu odchodzi z uciechy. Tymczasem zbliżył się dzień wyjazdu mego ojca. Dowiedział się o tem, ale nie odemnie, gdyż ja z nim rozmawiać nie mogłam. Uznałam, że zachorzał ze zmartwienia tak, iż, opuszczając miasto, nie mogłam się z nim zobaczyć i pożegnać go choćby oczy-