Strona:Promethidion (Norwid).djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
EPILOG.
I.

Słowo jest czynu testamentem; czego się nie może czynem dopiąć, to się w słowie testuje, przekazuje; takie tylko słowa są potrzebne i takie tylko zmartwychwstają czynem, wszelkie inne są mniej lub więcej uczoną frazeologją albo mechaniczną koniecznością, jeżeli nie rzeczą samej sztuki.

II.

Każdy naród przychodzi inną drogą do uczestnictwa w sztuce; ile razy przychodzi tąż samą, co i drugie, to nie on do sztuki, ale sztuka doń przychodzi, i jest rośliną egzotyczną, i niema tam miejsca na artystów... Tak jest gdzie niegdzie do dziś.

III.

Owóż, tak przychodzili:
Indjanin cierpliwy przez pojęcie grzechu i pokuty, pracę dla pracy.
Egipcjanin przez religijną Nilu inżynierję.
Fenicjanin przez pojęcia życia, jako używania, handel, przemysł, konstrukcję okrętów. Stąd na kolonje starożytne.
Hebrajczyk przez lirykę i chwałę Pana, oczekiwanie, zawieszenie. (Na krzyżu!).