Strona:Promethidion (Norwid).djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rzecz dziwna! Wszakże jeszcze są dziwniejsze —
Pieśń twa, o Polsko, przeszła już ciemniejsze
I na świeczniku staje ze skrzydłami
Złotemi... także dźwięk, co gra harfami
I polonezem przechodzi Europę...
I — tylko kształtu nie masz dla wnętrzności:
Alabastrową jakoby kanopę
Dłutując, bryły zawsze nam za drobne
I zawsze formy do obcych podobne...

*

Kto kocha, widzieć chce choć cień postaci,
I tak się kocha matkę, ojca, braci,
Kochankę, Boga nawet, więc mi smutno,
Że mazowieckie ani jedno płótno[1]
Nie jest sztandarem sztuce, że ciosowy
W krakowskiem kamień zapomniał rozmowy,
Że wszystkie chaty chłopskie krzywe, że kościoły
Nie na ogivie polskim stoją, że stodoły
Za długie, świętych figury patronów
Bez wyrazu; od szczytu wież aż do zagonów
Rozbiorem kraju forma pokrzywdzona woła
O łokieć z trzciny w ręku Pańskiego anioła.
Niejeden szlachcic widział Apollina
I Skopasową Milejską Wenerę,
A wyprowadzić nie umie komina,
W ogrodzie krzywo zakreśla kwaterę,
Budując śpichlerz, często zapomina,
Że użyteczne nigdy nie jest samo,
Że piękne wchodzi, nie pytając, bramą!

*

Kto kocha, widzieć chce choć cień obrazu,
Choć ślad, do lubej wiodący mieszkania,

  1. „Że mazowieckie ani jedno płótno”. — Autor Machabeuszów na popiołach swych domów i Matki Boskiej Śnieżnej pierwszy poczuł powagę sztuki narodowej i kierunek jej odgaduje. Orłowski był krajowym, ale nie narodowym, przedstawiał rzeczy naturalne, nie naturę rzeczy, przedstawiał, co widział, a nie, co przewidział!