Strona:Powieści z 1001 nocy dla dzieci.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy nie wiesz, żeś moim niewolnikiem, i że życie twoje spoczywa w moim ręku?
— Będę ci posłuszny — odrzekł ptak — pomimo, że sam przez to stracę nadzieję uratowania się kiedykolwiek.
Podstawa mojej klatki jest wewnątrz wydrążona, a w niej znajduje się urna napełniona wodą. Pokropisz nią kamienie, a przybiorą natychmiast dawną postać.
— A dlaczego wolności nie będziesz mógł odzyskać; gdy ja wykonam to, o czem mówisz.
— Bo ja muszę na tym marmurowym kamieniu czekać wybawienia, a gdy go stłuczesz, bo chcesz się dostać do urny, musisz to uczynić, przeto nadzieja moja przepadła.
Nie zważając na mowę ptaka, Paryzada pośpieszyła nazad tą samą drogą, którą przyszła i przystanąwszy między palmami, wyciągnęła miecz i rękojeścią uderzyła tak mocno w klatkę, że podstawa marmurowa rozprysła się w kawałki.
Idąc dalej rzuciła kilka kropel wody na pierwszy spotkany kamień. Po chwili zamiast kamienia stanął przed nią uzbrojony młodzieniec jeszcze na wpół senny. Paryzada pobiegła dalej i każdy kamień, noszący perski napis kropiła. Perwis pierwszy odzyskał przytomność i rzekł:
— Więc to rzeczywiście ty jesteś naprawdę Patrz, siostrzyczko, radość mnie ogłuszyła.
— Czy to sen, czy rzeczywistość? — zawołał Baman.
Paryzada opowiedziała im, co ich spotkało.
Nie chcieli wierzyć, że były czary dopiero, gdy zaczęła kropić wszystkie kamienie, przekonali się, że to