Strona:Powieści z 1001 nocy dla dzieci.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wały, że udało im się siostrę z najwyższej chwały do najgorszego upodlenia strącić.
W ogrodach sułtana mieszkał jego ogrodnik, człowiek bardzo dawno już na służbie u sułtana będący. Miał żonę bardzo poczciwą i żyli sobie razem dobrze i szczęśliwie. Jedno tylko im brakowało, że nie mieli dzieci i dawno już myśleli o przygarnięciu do siebie jakich sierot, by w ten sposób brak własnych dzieci sobie wynagrodzić.
Pewngo razu ogrodnik idąc już do domu, zauważył na rzece przepływającej przez ogród sułtana jakiś duży przedmiot płynący. Przygarnął go do brzegu i ze zdumieniem ujrzał kosz, a w nim zawinięte dziecko.
Zaniósł je do domu i pokazał żonie. Oboje widzieli w tem jakieś zrządzenie Boskie i przygarnęli dziecinę do siebie.
W jakiś czas potem ogrodnik przyniósł drugiego chłopczyka. Przyjęli go również, jak i pierwszego. Za trzecim razem losy obdarzyły ich dziewczynką.
Dziwili się bardzo tym wypadkom, lecz wkrótce zapomnieli.
Dzieci chowały się w dobrym zdrowiu, wszystkie były bardzo ładne i zdradzały jakieś lepsze pochodzenie. Chłopców nazwano: starszego — Baman, młodszego — Perwis, dziewczynkę — Paryzada. Po wielu latach, kiedy starszy chłopiec dosięgnął już 20-go roku życia, stary ogrodnik zachorował i zmarł, a po niejakim czasie i żona jego, majątek zaś cały, który sobie po długiej służbie u sułtana zebrali, zostawili dzieciom swoim.
Dzieci długi czas opłakiwały śmierć swych przybranych rodziców, w końcu pogodziły się z losem i zaczęli sobie sami radzić. Nie było im to trudno, gdyż ogrodnik zostawił im dużo pieniędzy i ładny domek z ogrodem.