Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/353

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
349
cid.
Ximena.

A król jak téż przyjmuje tę przysługę jego?

Elvira.

Rodrik nie śmie do boku jeszcze królewskiego,
Lecz Diego dwóch królów, związanych łańcuchem,
Imieniem jego oddał i pokornym duchem
Prosi, żeby syn jego za wszystkę nadgrodę
Miał tylko rękę pańską całować swobodę.

Ximena.

A czy nie ranny?

Elvira.

Nie wiem. Cóż? twarz ci już blednie?
Przydź k’sobie, bo nie ranny i zdrów bardzo przednie.

Ximena.

Wróćmy się tedy do méj pomsty osłabiałej.
Oń się pytam, a ociec u mnie w pieczy małéj.
Chwalą go, a serce me z chęcią tych chwał słucha.
Honor mój jakby niemy, powinność jak głucha.
Milcz miłości! niech mówi wnętrznych pamięć bólow!
Zabił mi ojca, chociaż poimał dwóch królów.
Te, w których czytam swój żal, żałosne ubiory
Są pierwsze męstwa jego i znaki i tory,
I choć sławny u ludzi, choć wolnym uznany,
Tu go i stroje moje potępią i ściany.
O wy, które mi słusznych gniewów przydajecie,
Podarki dzieła jego pierwszego na świecie!
Wy, opłakane stroje! kirze! płachty! zgrebie!
Przeciw zdradnéj miłości stańcie mi w potrzebie,
I gdy mi serce smaczny jéj powab otoczy,
Wy, wy powinność moje stawcie mi przed oczy!
Nie bójcie się z zwycięscą jeszcze świeżym biedzić.

Elvira.

Uspokój się! królewna idzie cię nawiedzić.


SCENA II.
Królewna, Ximena.
Królewna.

Nie przychodzę cię cieszyć; raczéj z twą żałobą
Zmięszać me łzy i szczerze zasmucić się z tobą.

Ximena.

Raczéj w tym pospolitym uciesz się weselu,
A po zbitym rozpuść swój śmiech nieprzyjacielu.