Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
LV.

Wtym go obłapia i wszelkie pieszczoty
Wywiera; prosi przez święte pochodnie,
Przez łuk wszechmocny i przez kołczan złoty,
Aby się pomścił zniewagi jéj godnie
I żeby, z winnéj ku matce ochoty,
Pokarał wszczęte na jéj wzgardę zbrodnie.
Całuje go w twarz, a szyje się wiesza,
Prośby ze łzami macierzyńskie miesza.

LVI.

Wyniosłą dumę swojéj przeciwniczki
Z gniewem, z przydatkiem synowi powieda,
Że dufna w gładkość i krwawe policzki
I cudne oczy, wprzód i bogom nie da;
Że mniema, że jéj za trochę farbiczki
I za włos złoty Jowisz niebo przeda.
Prosi go tedy, żeby za te chluby
Związał ją z brzydkim chłopem w tęskne śluby.

LVII.

Żeby ten mąż był stary, siwobrody,
Zwyczaje z dziećmi, ćwiczenie miał z chłopy;
Żeby był skąpy i osadzon wrzody
I gruntu swego nie miał na dwie stopy;
Żeby miał w gębie i pod pachą smrody,
Rozumu w głowie, w mieszku nie miał kopy;
Żeby nie władnął dobrze żadnym członkiem.
Takim ją każe pokarać małżonkiem.

LVIII.

Wiedzie go zatym tam, kędy dziewica
Cudowna z swemi bawi się sługami.
Tak drobne gwiazdy giną od księżyca,
Tak tryumfuje róża nad chwastami.
„A toż jest (mówi) moja przeciwnica!
Ta to jest, co się w rzęd wpisała z nami.
Ty, synu, proszę, jako tego godna,
Ponurz ją w wszelkim nieszczęściu aż do dna“.