Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XLIV.

„Nie dosyć na tym, widząc się niepłodną
I przeczuwając przyszłe mieszaniny,
Chce za żywota, łaską dzięków godną,
Wcześnie opatrzyć królem te dziedziny;
Lecz i w tym Polskę znajduje niezgodną.
Nie wal na prawo, o Polaku! winy:
Chciwość, niesłowność, praktyki i płonne
Nadzieje w zguby pędzą cię nieschronne.

XLV.

„Niegodna ziemia zdobić się nią dłużéj
I prosto w niebo po pracach zajedzie,
Gdzie (jak powieki wiecznym snem zamruży)
Przebierać będzie w pierwszym bogów rzędzie,
A jeszcze więcéj, niż weźmie, zasłuży,
Lubo trzeci raz na tronie zasiędzie,
Lubo Dyannie łuk, Junonie zerwie
Koronę z głowy, tarcz z ręku Minerwie.

XLVI.

„Ty sama, matko, będziesz od niéj w ciszy,
Ani się ona naprze twojéj strzały,
Ani się z twoim Marsem stowarzyszy;
Zostawi-ć w cale pochodnie, zapały
I wszystko, czym więc twoja szkoła grzészy.
Lecz dosyć o niéj. Teraz orszak biały
Jéj nimf uważaj. Przyznasz to bez sporu,
Że taka pani godna tego dworu.

XLVII.

„Ta, co pociągłym ognie rzuca okiem
I szkarłat z mlekiem w równe miesza szyki,
Tak, jak ty, matko, włada serc wyrokiem
I monarchią rozciąga podwiki;
Gdzie się zamierzy, z rozjazdem szerokiem,
Pewnym obłowem to napełnia wniki,
I kędykolwiek swe sidła zastawi,
Popęta serca Bez Sen ([1]) i na jawi.

  1. Mademoiselle Bessaine, potym Dönhofowa, Podkomorzyna Koronna.