Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale nie pytaj, tylko patrz, gdzie krwawy
Grunt białej potok przedziera Srzeniawy,
I gdzie dym gęsty wielka kuchnia pędzi,
A szereg Węgrów usrebrzonych siedzi.
Tam wnidź, ale wnidź ostrożnie, jak z kartą
Supliczną pierwszą, i zostań za wartą.
Marszałek-ci to; ma prawo na szyje,
I choć przy królu (nie ciśnij się), bije.
A gdy cię puszczą bliżej retiraty,
Umiéj tu w swój czas upaść, jako z czaty.
Ma on godziny, w które sprawy sądzi
Zgryzłe i wielki dom królewski rządzi,
I jako pierwszy urzędnik Korony,
Myśli, co w radę wnieść dla jej obrony,
Albo kiedy rzecz puści pospolita,
Tacyta w głowie i bez księgi czyta;
A gdy mu próżna pozwoli godzina,
Wiernego składa Pasterza z Gwaryna.
To wszystko nie twój czas, ale patrz, kiedy
Złożywszy laskę i wielkie urzędy,
Pogodny czołem i w myśli wesoły,
Z dobremi za stół siędzie przyjacioły;
Kiedy kielichem dadzą wina sporem
I beczka spodnim schyli się wątorem,
To właśnie twój czas; wtenczas się surowych
Nie bój dekretów na się marszałkowych,
Choćby tam byli i z konwentu braci
Zafrasowane nabożne postaci.
Uczynią-ć miejsce wesołe kielichy
Nie tylko między pany, między mnichy,
I gdzie brzęczy sprzęt łańcuckiego szklarza,
Czytać cię będą wpośród refektarza.
Wtenczas wnidź śmiele i opowiedz, że ty
Chętnie przynosisz rozkazane wety,
I proś, żeby cię czcił swojemi[1] wzroki
Choć wtenczas, kiedy węgierskie[2]
Wolno przeplatać niewinnemi żarty,
Albo gdy w polu będzie czekał z charty,
I jak na pewną psi wysforowani,
Ani się ozwą w gęstéj kniei, ani

  1. Rk. Oss. uczcił swemi.
  2. Rk. Oss. posoki.