Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
69. Do panny.

Twarde z wielkim żelazo topione kłopotem,
Twardy dyament żadnym nie użyty młotem,
Twardy dąb wiekiem starym skamieniały,
Twarde skały na morskie nie dbające wały:
Twardszaś ty, panno, której łzy me nie złamały,
Nad żelazo, dyament, twardy dąb i skały.



70. Wachlarzyk oddany.

Co mi wiatr czynić, co mię chłodzić miało,
To mię płomieniem żywym podżegało;
Czy-m ja to węgiel, na który gdy wieje
Kuchenna ręka, tym prędzej niszczeje?
Bojąc się tedy, żeby w tydzień święty,
W który z serc naszych Kupido wyklęty,
Nie nagabał mnie wiatrem bożek młody,
Odsyłam modlitw i skruchy przeszkody;
Jednak chcę, abyś wiedziała i o tem,
Żem barziéj sługą twoim, niż dewotem.



71. Pewny skarb.

Złodziej ci gdańskie powyłupia skrzynie,
Plon cię w zagonie obiecany minie,
Piorun popali dwory i stodoły,
Nie odda lichwy z sumą dłużnik goły,
Czynszów zniszczeni nie popłacą chłopi,
Szkuty ze zbożem nagły wiatr potopi;
Lecz tym, coś rozdał między przyjaciele,
Szczęście nie władnie; to swym nazwi śmiele.



72. Na Piotra. Proprium pańskie.
(Dyalog).

Nasz Piotr pan wielki. — Cóż, ma siła włości,
Albo pieniędzy? — Jako sadła w kości.
— Czy w wielkim domu i zacnie zrodzony?
— Ociec szwiec i to nie pilnował żony.
— Czy handel wiedzie? — Tym się nie zbogaci.
— Czemuż tedy pan? — Nierad długów płaci.