Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jako każda łza, która na twej twarzy,
Kropiąc lilije, ognie moje zarzy.
Płacz tedy, Filii, kiedyć tak przystoi,
Już się tych smętków serce me nie boi,
Owszem tym deszczem zawiędłej nadzieje,
Latorośl w sercu moim odmłodnieje.
Tak wiemy, że już wiosna nam nadchodzi,
Gdy słońce w kąpiel do Wodnika wchodzi,
Tak i tuszymy, że wdzięczny świt blisko,
Gdy zorza kropi ziemię rosą ślisko.
Podobno widząc, jak dla ciebie ginę,
Tę mi z łez moich oddajesz daninę;
Podobno mi cię ten płacz miększą sprawi,
Wszak częsta kropla i kamień dziurawi.



31. Gadka.

Draźnięta, których strzeże płócienna obrona
I słabo oczom naszym zazdrości zasłona,
Któreście w ręku cudzych nigdy nie postały,
Których i własne ręce rzadko się tykały,
Trudno zgadnąć, jakoście stworzone; atoli
Jeśli się wasza pani domyślać pozwoli,
Widząc, że sama biała jak śnieg niedeptany,
Że twarda, ni jéj wzrusza stan mój opłakany;
Mniemam, że kto się odkryć was odważy, snadnie
Na twarde jabłka i płeć białą padnie.
Strzeżcież się Kanikuły i słońca można-li,
Bo i jabłka dojzrzeją i płeć się przypali.