Przejdź do zawartości

Strona:Poezye cz. 2 (Antoni Lange).djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pieśń ta potężna uroczystym dźwiękiem
Burzy myślowej wir uspakajała.
Strach znikał przed nią, smutek, żal, zwątpienie —
Z dusz nieśmiertelnych i śmiertelnych.
Tak
Stanowczym krokiem — szły związane w koło
Nieme szatany przy dźwięku piszczałek,
Które swym czarem tłumiły cierpienie —
Wyzwane ciągłem kroczeniem po ogniu. —
Szli ustawieni w szeregi; ich front
Strasznej był miary; ich włócznie i tarcze
Lśniły jak ogień; i oto stanęli
Czekając, co im powie król ich. Ów
Po przez szeregi — doświadczone oko
Lotem przesuwa i w tych groźnych pułkach
Czyta stanowczą moc z tych boskich twarzy
I z tych postaci do bogów podobnych.
Liczbą ich ćma! Więc oto duch szatana
Pychą nadęty — w buncie zatwardziały —
Sile swej dufa; bo w ludzkiej pamięci
Nie masz-ci armii tak mnogiej, jak ta!
Przy nichby każde wojsko było śmiesznem,
Jak te pigmeje, co niegdyś walczyły
Przeciw żórawiom; nie masz, choćbyś złączył
Olbrzymów Flegry i łud bohaterski,
Co pod Tebami walczył i Ilionem —
I bogów, którzy biegli im z pomocą;
I, których powieść sławi romantyczna,
Zebranych niegdyś przy synu Uthera,
Brytanii i Armoryki rycerzy —
I tych też wszystkich chrześcian i niewiernych,
Którzy swym mieczem Aspramont wsławili,