IV. Kazimierzowi Glińskiemu.
Lubię ja słuchać twych śpiewnych rapsodów,
Któremi dzwonisz ty, wnuku Bojana.
Bo pieśń twa pełną jest pasiecznych miodów
I pszczół majowych brzękiem rozśpiewana,
I purpurowa od słonecznych wschodów
I jako wichry stepów rozbujana.
Jakieś w niej echo juliuszowe dźwięczy,
Płonąc wszystkiemi kolorami tęczy.
Lubię, gdy myślą patrząc w dal ubiegłą,
Snujesz z swej liry dumy starożytne —
I nad umarłych stojąc wieków cegłą,
Duchy w nich jakieś chwytasz nieuchwytne —
A za królestwo masz onę rozległą
Krainę, ludną w grobów sny błękitne.
A cudne baśni prawią ci te groby
Z mgieł tajemniczych prasłowiańskiej doby.
I oto wstają prasłowiańskie tury,
Co czciły jeszcze swe drewniane bogi;
Kmiece opola — chat ubogich sznury —
A przy nich ule i pszeniczne stogi;
Junacy — w twarde odziani wilczury,
Dziewczęta — kraśne niby polne głogi:
I ciemne puszcze i uprawne łany —
I wiece mężów — a w dali Germany.