Strona:Poezye T. 3.djvu/093

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Coś się w nich dławi zawiścią i wściekli,
Szaleją z pasyi, muszą iść na zabój!

Tak nienawidzą się, że wolą z wrogiem
Lec w trumnie raczej, niż żyć obok niego —
Przemoc ich wiarą, nienawiść ich bogiem —
I wszyscy oni naprzód! naprzód biegą...

Banda opryszków, co się wzajem pali,
Kradnie, morduje — — ci z góry, ci z dołu;
Jak stado głodem obłędnych szakali
Gryzą się, wyją i pędzą pospołu.

Dalej i dalej... I dokąd?... I po co?...
Z orlej wyżyny gdy się patrzy w górę,
Nad głową gwiazdy błękitne migocą,
Lub niebo w złotą stroi się purpurę.