Strona:Poezye T. 2.djvu/056

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    I ziół nadwodnych nocna wonność,
    I z ust mych wolno płyną słowa.

    A gdzieś po za mgłą wstają szarą
    Cienie, wolno się ku mnie wleką,
    I zasiadają całą chmarą
    Na pniach wierzbowych ponad rzeką.

    Wsłuchują się w mą pieśń, zadumy
    Pełną, w otchłanie gdzieś lecącą,
    Pieśń, której słowa są jak szumy
    Wód, co się w głuchych grotach mącą.

    Wsłuchują się w mą pieśń, bezdennej
    Tęsknoty pełną, pieśń co płynie
    W mistycznych uczuć bezimienny
    Świat i w głębinach ciemnych ginie.

    Widzę w księżyca mgłych posnowach
    Łzy, co spływają im na lice;
    Te cienie czują w bladych słowach
    Krwawą mej duszy tajemnicę.

    Te cienie widzą w duszy głębi
    To nieujęte i bezkresne,
    Co konwulsyjnie w niej się kłębi,
    Wbrew woli czute i bolesne.