Strona:Poezye Stanisława Trembeckiego. Tomik II.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Okoliczne osady, bliższe tego zdroju,
Jak wy szukać innego możecie napoju?
Wszak on wszystkich, którym go kosztować się godzi,
Cieniuchną rzeźwi treścią, odwilża i chłodzi,
A trunkiem wyrabianym napełnione czasze.
Obrażając wnętrzności, ćmią pojęcia wasze.
Ziemia, przychylna matka, odpędzzjąc głody,
Na pokarm dała ziarna, owoce, jagody;
Ale my onym inne stanowiąc przepisy,
Przez sztuczne, pokarm w napój mienimy zakisy.
Pracował ludzi dowcip, i doszedł sposobu,
Ująć sobie rozsądku; a przysunąć grobu.
Wielki MONARCHA, losy dany nam szczęsnemi,
Skinieniem zdolny ruszyć część największą ziemi;
Nie dość, że się prawami wybornemi wsławia,
Przez co ludy tak różne zbliża i poprawia,
Nikomu ojcowskiego nie chybiając względu,
Jeszcze się zajął dobrem najniższego rzędu;
Zachęca, nie oszczędza starania i pracy,
By poznali potrzebne litery wieśniacy;
Takich o źródła światła, gdy dostanie kluczy,
I pospólstwo na sucho myśleć się nauczy.
Dniestru i Borystenu pobrzeża przyjemne
Miały mędrców, gdy Greki jeszcze były ciemne.
Powściągliwy Awarysz, te pijący wody,
Strzały pędem, celniejsze przebiegał narody.
Tak w drodze znalezione wysysając ziółka,
Nektary w swój ul znosi pracowita pszczółka;
Ów Zamolczy, którego wiadomości zbiory,
Potem do Samijczyka pzeszły Pitagory.