Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/689

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie marna jest sława, gdy wojna się wzburzy,
Ramieniem zwyciężyć ramiona;
Lecz ów znakomitszych tryumfów dosłuży,
Kto piórem przeważniej pokona.




ODA VI.
Do Jana Rywockiego, Jezuity.


Quae nos, Rywoci, tot rea cladium
Damnamus olim saecula...



Rywocki! skarżym złe nasze wieki,
A nam zazdrościć będą na ziemi:
Pewno potomek kiedyś daleki
I nasze czasy nazwie złotemi.

W oczach motłochu przeszłość się błyszczy,
Zło nieobecne złem się nie mieni,
Starość złe rzeczy w pamięci zniszczy,
A świetnym dziejom doda promieni.

Iluż to królom, co już zrzucili
Scenę królewską i władcze imię,
I teatralny płaszcz z koszenili,
Potomność przyda cnoty olbrzymie!

Tryumfujący wśród ludów tyla,
Król Macedonów uchylił czoła,
Płakał, wspomniawszy imię Achilla,
Że mu dorównać w chwale nie zdoła.

A wielki Cezar, patrząc zazdrośnie,
Macedończyka, jak Boga, chwali.
Rzeczom błyszczącym blasku narośnie,
Gdy je postawim w pewnej oddali.

Lecz mąż roztropny, co prawdy szuka,
Nie waży lekce współczesnych rodu;
Jemu z przeszłości idzie nauka,
A przyszłość — meta jego zawodu.